
Już 31 lipca Tomasz Chawliszewski, pływak z naszej gminy, podejmie próbę przepłynięcia jeziora Śniardwy
Tomasz Chwaliszewki to pływak z imponującą liczbą osiągnięć. Do tej pory:
przepłynął Zatokę Gdańską. Było to jego pierwsze przedsięwzięcie długodystansowe. Kanał La Manche był później. Niestety ze względu na niską temperaturę (13 stopni) wody nie mógł podjąć próby. Po przyjeździe z Kanału postanowił, że pobije kolejny rekord ,a mianowicie 140 km na Warcie. Udało się. Kolejnym pomysłem była Zatoka Gdańska w dwie strony - Hel-Gdynia-Hel. Ten wyczyn udał się tylko częściowo. Po przepłynięciu 25 km w Bałtyku ze względu na wysoką falę musiał zrezygnować. Został zaliczony tylko odcinek w jedną stronę Hel-Gdynia (2014). Ostatni był Jeziorak - 27 km.
Cele na ten sezon to Zalew Wiślany w dwie strony i Śniardwy, największe jezioro w Polsce, gdzie występują silne wiatry i przez to jest ono niebezpieczne dla mniej wytrawnych wodniaków i to właśnie Śniardwy będą najbliższym wyzwaniem Chwaliszewskiego. Odległość do pokonania w linii prostej to około 22 km. Start już 31 lipca 2016, pobudka o godzinie 3.00. O 3.30 zbiórka techniczna nad wodą w miejscowości Popielno. Tam czekać na niego będą ratownicy WOPR oraz lekarz. O 4.00 rozpocznie się walka z żywiołem oraz samym sobą. Przy optymalnej pogodzie całe przedsięwzięcie może trwać około 8-10 godzin. Jeśli zacznie wiać wiatr i wywoła boczny prąd potrwa to o kilka godzin więcej. Chwaliszewski nie obawia się dystansu, bo pływał już na tak długich trasach i cytuje znakomitego rosyjskiego pływaka Aleksandra Popowa:
Woda to twój przyjaciel. Nie trzeba z nią walczyć, wystarczy stać się jej częścią, a pomoże ci płynąć
15 sierpnia nasz pływak ponownie ma zamiar „wejść do wody". Tym razem do pokonania Zalew Wiślany w dwie strony. Dystans to około 18 km
Swoim przedsięwzięciem pływak chce zwrócić uwagę między innymi na pływanie jako dyscyplinę sportu, która w Polsce jest niedoceniana, zarazić Polaków swoją pasją jaką jest pływanie na otwartych wodach oraz zebrać pieniądze na rehabilitację Błażeja Żyta z Koronowa.
Przygodę z pływaniem rozpoczął już w wieku 5-6 lat, gdy rodzice „posłali go" na lekcje pływania. Oprócz tego każde wakacje od najmłodszych lat spędzał nad wodą i tak naprawdę to właśnie tam zrobił pierwsze kroki w kierunku nauki pływania. W latach późniejszych pojawiło się pływanie długodystansowe na otwartym akwenie. Miało to miejsce około 10 lat temu. W Polsce była i jest to do dziś dyscyplina mało popularna. Zaczynając Tomasz Chwaliszewski nie miał założenia, że będzie próbował kiedyś ustanawiać rekordy w pływaniu długodystansowym.
Pływanie długodystansowe, które na świecie cieszy się coraz większą popularnością, w naszym kraju, głównie ze względu na wysokie koszty, nie jest zbyt powszechne. Nic dziwnego, zawody odbywają się zazwyczaj na naturalnych akwenach, a przy ich organizacji niezbędne jest zabezpieczenie trasy i odpowiednia opieka medyczna. Poza tym to zupełnie inny rodzaj pływania niż to na basenie, więc chętnych nie ma zbyt wielu. W Polsce praktycznie nic się nie mówi o pływaniu długodystansowym. Jest to dyscyplina, w której pływa się w zbiornikach wodnych, takich jak oceany, zatoki, jeziora i rzeki. Już w pierwszych nowożytnych igrzyskach w 1896 roku konkurencje pływackie zostały rozegrane na otwartym akwenie. Trochę dziwi fakt, że powrócono do tego dopiero w 2008 roku (a tak naprawdę w 2000 roku, gdy na igrzyskach w Sydney zadebiutował triathlon), ale najważniejsze, że mające licznych zwolenników pływanie długodystansowe w końcu stało się dyscypliną olimpijską. Pływanie w wodach otwartych to propozycja dla tych, którzy kochają pływać, uwielbiają czuć wolność otwartych przestrzeni.
Najgorsze może dotyczyć pogody od niej zależy najwięcej. W trakcie próby można się odżywiać, ale trzeba to robić w wodzie, bo jak mówią przepisy, za choćby dotknięcie łodzi pilotującej grozi dyskwalifikacja.
źródło: nadesłane