
Na poczatku tak było. Spotkanie z parą żurawii, które od jakiegoś czasu oznajmiają swoją obecność charakterystycznym, głośnym klangorem. Korzystają z ostatków przestrzeni, którą my coraz bardziej zajmujemy. Oprócz żurawii wylądowały, jak co roku... "świnie"!!!
Pisałem o tym rok temu, o tej samej porze. Przypominam, że nie chodzi tutaj o te z różowe z kręconymi ogonkami. Nie pomogły zaklęcia polityków, wprowadzone przepisy, mające wprowadzić ład w przestrzeń, z jakiej korzystamy. Po kilkuset metrach trafiam na pierwsze miejsca bytowania "świń". Na wiosnę "świnie" sprzątają swoje "gniazda", które dumnie zwą domami. Niektóre robią remonty "gniazd", a potem pozbywają się pozostałości w najbliższej okolicy. Oczywiście nie pod swoim "gniazdem".
Zawsze zadziwia mnie skuteczność tych stworzeń w dyskretnym wyrzucaniu śmieci. Jak to robią, że nikt tego nie widzi? A może widzi, ale nie reaguje?!...
Niedawno słyszałem głosy naszych lokalnych samorządowców, że wprowadzone nowe przepisy znacznie uzdrowiły sytuację. Ja tego nie widzę! W zeszłym roku zdjęć było znacznie mniej!!! A może lepiej nie widzieć?!... Wtedy spacery będą miłe...